Florystyczna szkoła policealna jest rodzajem placówki edukacyjnej przeznaczonym dla absolwentów szkół średnich. Po kierunku florystyka można uzyskać dyplom zawodowy florysty. Jak wygląda kształcenie? Prawdziwą rzeczywistość tych szkół można dokładnie zobaczyć z perspektywy ucznia lub nauczyciela.


Reklama

Uczniowie

Gdy powstały florystyczne szkoły policealne wielu doświadczonych florystów po prywatnych szkołach i drogich kursach obawiało się licznej konkurencji absolwentów nowych, darmowych szkół. Po kilku latach działalności florystycznych szkół policealnych widać, że obawy te były całkowicie nieuzasadnione. Uczniów kształcących się w tych placówkach można podzielić na cztery grupy.

  1. Hobbyści – osoby, które szukają odskoczni od dnia codziennego i w weekendy chętnie poukładają sobie kwiatki. Należą do nich emerytki, gospodynie domowe i pracownicy innych branż nie zamierzający zmieniać zawodu, a tylko dobrze się bawić.
  2. Osoby chcące zajmować się florystyką zawodowo. Jest to nikły procent słuchaczy. Na roczniku zdarzają się 1-3 osoby, które po skończonej szkole rzeczywiście szukają pracy w kwiaciarni.
  3. Osoby, które zapisały się do szkoły z przyczyn, nazwijmy je ekonomiczno-praktycznych. W tym gronie znajdują się uczniowie do 25 roku życia – dla legitymacji uprawniającej do zniżek np. na komunikację miejską. Osoby pobierające renty po rodzicach. Dla innych powodem złożenia dokumentów do szkoły jest ubezpieczenie w ZUS lub kurator sądowy. Ostatnio jednak największą grupą są obywatele państw poradzieckich zapisujący się do szkoły w celu uzyskania możliwości legalnego pobytu w Polsce.
  4. Martwe dusze. Osoby będące na listach, których żaden nauczyciel nigdy nie widział. Problem ten opisała Najwyższa Izba Kontroli w swoich raportach z 2008 i 2016 r. Raporty przeszły właściwie bez echa, a sytuacja jeżeli uległa zmianie, to chyba tylko na gorsze.

Niepubliczne szkoły policealne są finansowane z dotacji samorządów terytorialnych przydzielanych przez MEN, czyli pośrednio z naszych podatków. Wysokość dotacji jest różna w poszczególnych rejonach kraju. Suma dotacji zależy oczywiście od ilości uczniów dlatego placówki przyjmują każdego kandydata, który tylko udostępni im swój pesel lub paszport. Mówiąc kolokwialnie: im więcej uczniów tym lepsza kasa.

Przygotowanie szkół do przyjęcia uczniów

Do łez rozbawia mnie prezentowana w mediach społecznościowych reklama jednej ze szkół policealnych z hasłem „Świetnie wyposażone pracownie”.

Program nauki zawodu określony przez MEN wymaga między innymi :

  • wyposażenia pracowni w stanowiska komputerowe z różnymi programami, w tym graficznymi i z dostępem do Internetu;
  • wyposażenia pracowni w narzędzia, albumy, katalogi, plansze, projektory, materiały roślinne, próbki nawozów, podłoży itd.
  • wyposażenia stanowiska nauczyciela w komputer z oprogramowaniem, skaner, drukarkę, aparat cyfrowy.

Jedna wielka fikcja. Prawda jest taka, że większość szkół policealnych wynajmuje sale od szkół publicznych gdzie nie ma tych wszystkich wymienionych pomocy, a nauczyciel jest szczęśliwy gdy działa tam rzutnik. Podstawowe narzędzia i materiały, jeżeli w ogóle szkoła policealna posiada są upychane po komórkach i piwnicach.

Niektóre szkoły tak naprawdę nie są też darmowe. Niepubliczna szkoła policealna jest rodzajem działalności gospodarczej i może zawierać ze słuchaczami dowolnie skonstruowane umowy, w których bywają zawarte opłaty. Wśród najczęściej spotykanych są opłaty za egzaminy i opłaty za zaliczenia poprawkowe. Zanim się złoży dokumenty warto dokładnie przeczytać umowę żeby uniknąć niespodzianek.

Nauczyciele

O poziomie kształcenia, przy braku odpowiednio wyposażonych pracowni stanowi nauczyciel. Dla słuchacza wybierającego szkołę policealną, osoba prowadząca zajęcia praktyczne powinna być kluczem w wyborze placówki edukacyjnej. Wśród nauczycieli uczących zawodu zdarzają się fachowcy: świetni floryści i mistrzowie florystyki jak i całkowici laicy typu specjalistka od origami. Wybierając szkołę najprościej jest zapytać się w sekretariacie kto prowadzi zajęcia praktyczne, a potem wpisać imię i nazwisko wykładowcy w wyszukiwarkę internetową.

Niestety grono fachowców uczących w szkołach policealnych kurczy się z roku na rok z powodu stawek jakie oferują nauczycielom firmy prowadzące szkoły, zbliżonych do minimalnej stawki w popularnej sieci fast food.

Program nauki zawodu

Sama podstawa programowa jest do przyjęcia z paroma wyjątkami, takimi jak przerośnięta część dotycząca BHP czy dział o normalizacji. Dla wyjaśnienia zacytuję jedno z kryteriów weryfikacji wiedzy ucznia: „Uczeń określa warunki organizacji pracy zapewniające wymagany poziom ochrony zdrowia i życia przed zagrożeniami występującymi w środowisku pracy”. Z kryterium tego, specjaliści szkół od programów robią kilka godzin lekcyjnych, po których słuchacz między innymi „…przewiduje wpływ wprowadzonych zmian na poszczególnych etapach procesu produkcyjnego na poziom bezpieczeństwa i higieny pracy”. Gombrowicz by się uśmiał. „Ciekawy” dla florystów jest też dział o chorobach zawodowych i o ochronie indywidualnej, przewidziane na kilka godzin lekcyjnych.

Egzamin na florystę CKE

Egzamin jest ukoronowaniem nauki w szkole policealnej i niestety jest też często odbiciem całego systemu. Mamy w kraju wielu świetnych specjalistów zarówno od roślin ozdobnych jak i w dziedzinie florystyki, a ja mam nieustające wrażenie, że autorem pytań i zadań egzaminacyjnych jest pani od wf-u lubiąca kwiatki. Z całym szacunkiem dla nauczycieli tego przedmiotu, który uważam za bardzo potrzebny w szkołach. Skąd takie wrażenie? Będąc od kilku lat asystentem egzaminu wciąż ze zdumieniem przyglądam się zadaniom praktycznym. W kryteriach ocen ważne jest, że uczeń narysował indeks barw i posegregował odpadki, a nie jest istotne to, że po przechyleniu wypada gąbka z rożka sizalowego, bo ten kto wymyślił polecenie nie ma pojęcia, że do rożków wklejało się mikrofon, a nie pchało gąbkę z kostki. Taka niewiedza wychodzi prawie na każdym egzaminie, można tu przytoczyć: drucik ozdobny do wicia wieńca, dekoracyjne pakowanie bukietu w celofan itp.

Na portalu społecznościowym, w różnych grupach uczniowskich słuchacze wyrażają obawy o zdanie egzaminu. Przyglądając się od lat egzaminom CKE (Centralna Komisja Egzaminacyjna) mogę stwierdzić, że osoba zajmująca się hobbystycznie od jakiegoś czasu florystyką, bez chodzenia do szkoły zda ten egzamin. Poprawnie odpowie na 20 z 40 pytań i posegreguje odpadki na egzaminie praktycznym. Znam uczniów, którzy nie potrafili związać poprawnie bukietu, a zdali bo dobrze narysowali rysunek. Co ciekawe, aby być dopuszczonym do egzaminu nie trzeba wcale mieć zaliczenia przedmiotów w szkole. Wystarczy być zapisanym na egzamin.

Pandemia

W marcu 2020 r. sytuacja zaskoczyła wszystkich. W prywatnych szkołach policealnych nauczanie utknęło. Część szkół posiadała lub nabyła platformy umożliwiające wstawianie treści edukacyjnych (wejście na taką platformę stało się jednoznaczne z potwierdzeniem obecności ucznia). Część placówek powiedziała nauczycielom „radźcie sobie sami”. Zarządy szkół obcięły stawki godzinowe, „bo przecież lekcje się nie odbywały”. Pomimo obcięcia pensji pedagodzy pasjonaci, czujący odpowiedzialność za zbliżający się egzamin próbowali własnymi siłami prowadzić zajęcia na ogólnodostępnych platformach, a nawet byli tacy co organizowali prywatne spotkania przygotowujące słuchaczy do egzaminów, oczywiście za darmo. Wniosek nasuwa się sam. Na pandemii najlepiej wyszli właściciele szkół policealnych. Nie musieli ponosić kosztów za wynajem sal, płacić nauczycielom, sprzątaczkom, zaopatrywać słuchaczy w materiały. Nie musieli już też pilnować podpisów na listach obecności, a dotacje płynęły.

Nauka florystyki online w wersji szkół policealnych czasem dochodzi do absurdu. Zdarza się, że materiały udostępniane słuchaczom na platformach są przygotowywane przez ludzi nie mających pojęcia o florystyce. W jednym z takich materiałów przeczytałam, że „floret należy moczyć w wodzie przez ok. 30 minut”, a na trumnie układa się dekoracje „z pnączami paproci”.

Centralna Komisja Egzaminacyjna już przygotowuje się do czerwcowego egzaminu zawodowego, a że nie jest to, jak wcześniej napisałam egzamin trudny, szkoły policealne wypuszczą w tym roku rzesze dyplomowanych florystów bez wiedzy i umiejętności.

Florystyczna szkoła policealna: czy warto się zapisać?

Uważam, że warto jest się kształcić, zawsze. Jednak żeby nie zmarnować czasu i pieniędzy powinno się wcześniej sprawdzić czy rzeczywiście w danej szkole możemy nabyć florystyczną wiedzę. Kwiaty są towarem pięknym i ekskluzywnym, jak biżuteria. Ludzie nie potrzebują ich aby żyć. Mówiąc krótko – są drogie, dlatego nauka florystyki nigdy nie będzie tania. Jeżeli naprawdę ktoś chce swoją przyszłość związać z kwiatami to powinien zainwestować w swój rozwój.

Istnieją świetne szkoły florystyczne w województwach: mazowieckim, opolskim czy w wielkopolskim. W Szczecinie, Krakowie i Warszawie istnieją ośrodki naukowe oferujące kształcenie podyplomowe na kierunku florysta. Warto się zastanowić czy nie przestawić się na którąś z tych szkół.

Jestem nauczycielem pasjonatem i bardzo żałuję, że „kształcenie” w szkołach policealnych zaczyna polegać na zapewnianiu wiz pobytowych obywatelom z innych państw.

Może gdyby MEN zaczęło od rzetelnego sprawdzania przygotowania placówek do prowadzenia kierunku, a samorządy lepiej kontrolowały rozliczanie dotacji sytuacja uległaby poprawie. Może gdyby CKE zatrudniła do przygotowywania egzaminów odpowiednie osoby wzrósłby poziom kształcenia. A może po prostu nauczanie florystyki wymaga takich nakładów, jakich nie zapewnią państwowe dotacje? Chyba zbyt dużo jest tych „może”. Na dzień dzisiejszy nauczanie florystyki w szkołach policealnych wygląda jak napisałam. Co będzie dalej zapewne czas pokaże.

O autorze

Joanna Ocicka

Mistrz florystyki, nauczyciel. Prowadzi kwiaciarnię internetową i szkolenia florystyczne pod marką 4kwiaty. Uwielbia spędzać czas z ludźmi zafascynowanymi florystyką tak jak ona.