Pokażmy dzieciom inny świat – ten prawdziwy

18/08/2012

Floryści Dzieciom 2012


Reklama

“Pokażmy dzieciom inny świat – ten prawdziwy” – to  warsztaty florystyczne dla dzieci, które odbyły się w dniach 28 i 29 lipca w Szczecinie.

Temat trochę przekorny ale bardzo mi się spodobał! Miałam na myśli pokazanie dzieciom odrobiny tego co nas otacza, czyli natury. Oderwanie ich od świata TV, komputerów i fast foodów. Zawsze dodatkowym plusem takiej imprezy jest to, iż dzieci są razem z rodzicami. Razem się bawią, śmieją i cieszą ze wspólnego dzieła!

Tak jak w poprzednim roku pan Stanisław Horoszko, dyrektor Muzeum Techniki i Komunikacji- Zajezdni Sztuki w Szczecinie otworzył bramę i serce dla dzieci. To właśnie w tym miejscu maluchy bawiły się w małych florystów.

Sobotni dzień był barwny i wesoły. Dopisała pogoda, mimo że wczesnym rankiem straszliwie padało. Trzy grupy dzieci w przedziale wiekowym 3-15 lat w ilości około 80 osób, do tego tyleż samo rodziców a w niektórych przypadkach nawet więcej – to nie lada wyzwanie. Ci, którzy organizują imprezy dla dzieci lub po prostu mają z nimi kontakt wiedzą jak cudownie jest przyglądać się ich buziakom. Czasem w oczkach pojawia się strach, w innej chwili zaskoczenie, a za chwilę niesamowita radość i nawet okrzyk “Mamo, Tato popatrz ! Udało mi się!” Tego nie da się opisać, opowiedzieć, to trzeba przeżyć!

Tego dnia zabawa trwała od 12.00 do 19.00. Dla mnie i moich przyjaciół dzień zaczął się już o 6.00 rano a skończył hm…. w muzeum koło 21.00, ale to nie był jeszcze koniec. Przede mną i Łucją było jeszcze jedno wyzwanie…

O 21.40 siedziałyśmy już w moim aucie i pędziłyśmy do Międzywodzia. W Ośrodku Wczasowo – Rehabilitacyjnym GWAREK spędzały wakacje dzieci z Krakowa. Dotarłyśmy około północy, a na miejscu czekała na nas pani Krystyna Jastrzębska w asyście dwóch panów, którzy pomogli nam rozładować samochód. Kwiaty trafiły do pralni, bo tam było chłodno a nasze tobołki do pokoju na piętrze. Korzystając z uprzejmości właścicieli ośrodka zapewniono nam 2 noclegi i niedzielne wyżywienie nie żądając w zamian zapłaty.

Mimo, że byłyśmy pierońsko zmęczone to jeszcze przez dobre dwie godziny trwały rozmowy na temat niedzielnych zajęć. Myślicie sobie: cóż takiego, kolejne zajęcia z dziećmi! Niby i racja, tyle, że to miały być zajęcia z dziećmi niepełnosprawnymi. Dzieci z zespołem Downa, z zaburzeniami ruchu i mowy, z porażeniem mózgowym, częściowym paraliżem ciała… Dla mnie to było wyzwanie. Nigdy nie miałam okazji bawić się z taką grupą dzieci. Byłam przerażona i pełna obaw o to, czy dam sobie radę. Z drugiej zaś strony czułam, że to będzie niezwykłe przeżycie. Nocne i poranne rozmowy z panią Krystyną dodały mi otuchy…

Następnego dnia, po śniadaniu udostępniono nam salę, a panowie kolejny raz pomogli nam w noszeniu pojemników z kwiatami i innych kartonów. Tego dnia straszliwie lało i postanowiłyśmy bawić się z dziećmi przez cały dzień. W końcu wybiła 10-ta i do sali zaczęły schodzić się dzieci. Serce mocno mi waliło, ale starałam się nie pokazać jak bardzo się boję. Wszyscy zajęli miejsca. Opiekunka grupy uprzedzała mnie, iż reakcja dzieci może być różna. Może się zdarzyć, że któreś nie zaakceptuje mnie, że się pogniewa i nie będzie chciało się bawić. Byłam przygotowana na taką ewentualność, ale to co się wydarzyło, to był po prostu cud! Po wypowiedzeniu pierwszych słów moje obawy zaczęły znikać. Strach i lęk odeszły w las. Te dzieci są cudowne! – miałam ochotę krzyknąć. Pokazałam im co będziemy robić wykonując prace jako pierwsza. Na moje pytanie o to, kto chce teraz samodzielnie wykonać kompozycje wszystkie dzieci się zgłosiły! Do naszykowanych 14 gąbek musiałyśmy ekspresowo dorobić jeszcze 10. Dzieci wykonały swoje kompozycje z uśmiechem na twarzy i rozeszły się do pokoi. Były gromkie brawa w podziękowaniu za zabawę.

Druga część zajęć odbyła się po obiedzie. Około godz. 14.00 przyszła kolej na wyklejanki. Znów zebrała się grupa chętna do zabawy. Tak naprawdę to nie wiem jak długo trwała ta część warsztatów. Niektórym dzieciom, jak i rodzicom tak się spodobało, że wykonali po dwie a nawet trzy prace. To uświadomiło mi, że zostałam zaakceptowana – czy można było oczekiwać większej nagrody?! Na koniec zajęć rozdałam dzieciom upominki ofiarowane przez Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego a dzieci ofiarowały mi swój piękny uśmiech, gromkie brawa, przytulasy i słowa “Ciociu, kochamy Cię”.

Podziękowania należą się również Panu Dr. Andrzejowi Wojciechowi Felińskiemu i Pani Marii Szponar to ich męczyłam swoim pomysłem przez ostatnie tygodnie. Oczywiście ogromne podziękowania dla Łucji Szczypy i Mai Felińskiej za ciężką pracę, za to że wytrzymały ze mną cały dzień. Mai dodatkowo za zaprojektowanie dyplomu dla dzieci. Tym dziewczynom chyba nigdy się nie odwdzięczę za to co zrobiły, ale mam nadzieję, że te roześmiane buzie, wesołe oczka dzieci, zachwyt rodziców to największa i najlepsza nagroda za włożony trud. Był z nami jeszcze mój kolega Grzegorz Kluczyński, który fotografował milusińskich – bardzo dziękuję za uwiecznienie wesołej gromadki.

Nie mogę zapomnieć o sponsorach!

Serdeczne podziękowania kieruję do właścicieli firm : JOLANTA, ALKA NOVA, DAKAR, TERAD, PROTEA za kwiaty i mnóstwo innych materiałów oraz do Pana Damiana Greś, dyrektora Wydziału Turystyki, Gospodarki i Promocji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego za upominki dla dzieci.

Małgorzata Makarewicz

MM Pracownia Florystyczna
Szczecin