Z pamiętnika czupurnego aparatu: Floryści dla WOŚP

17/01/2014

Jedziemy


Reklama

Ułożony bezpiecznie w swoim czarnym futerale czuję, że jedziemy. Bynajmniej się nie denerwuję, nie ja, to przecież nie pierwszy mój wyjazd na sesję. Ale muszę przyznać, że tym razem czuję, że będzie to coś wyjątkowego. Obok mnie w torbie jedzie cała moja rodzina – nawet Wujek Statyw i Ciocia Lampa Błyskowa, chociaż szczerze mówiąc uważam, że doskonale poradziłbym sobie sam. W końcu to właśnie ja wyładowany jestem najnowszymi technologiami. Widzieliście moją matrycę?! Prawdziwe cacko, nikt takiej nie ma! Ale przynajmniej w dwóch kolejnych torbach jadą wszystkie nasze akcesoria, w tym mój najnowszy filtr – już się nie mogę doczekać, aż mi go nałożą. Śmiejecie się? A powiedzcie, kto z Was nie lubi nowych zabawek, hę?

I przejrzałem na obiektyw

Nareszcie, chyba dojechaliśmy, czuję jak idziemy, trzeba przyznać, że dość tutaj głośno, zaczynam się niecierpliwić… Czuję jak Moja Pani wyciąga mnie z pokrowca, no niech wreszcie ściągnie mi osłonkę obiektywu, nie lubię być ślepy! A gdyby tak jej ktoś co chwilę zakładał czarne klapki na okulary? Założę się, że nie byłoby jej miło?! Chcę wreszcie zobaczyć, z jakimi kwiatami dziś pracujemy…

Czuje powiew przenikliwego zimna. Myślicie, że jak jestem aparatem, to już mi temperatura nie przeszkadza? Kompletny brak wyobraźni…. A mi tu marzną obwody, i już czuję protesty swojego baterioserca. Ooo, a teraz wybuch gorąca, to nie może być zdrowe. Nie żebym był hipochondrykiem, co to, to nie!  I ten hałas… Tak, wreszcie coś widzę, krystalizują się kształty, eksplozja kolorów, ale… to wszystko ludzie? Całe setki?! Od kiedy to ja jestem od fotografowania ludzi?! Czemu znowu nikt mi nic nie powiedział?! Gdzie ja jestem? Co to jest WOŚP?!

Floryści dla WOŚP
A mówiłem Wam, jaka była konkurencja?! Nie żebym się bał odrobiny współzawodnictwa, ale pomogłoby, gdyby Moja Pani ubrała buty na obcasach. Nie proszę o wiele – 30-40cm by wystarczyło, bym wzbił się ponad inne aparaty…

Pranie mózgu

Ech, czuję jak zaczyna się nastawianie parametrów. Oby tym razem Moja Pani się z tym streściła, chociaż ją wcale nie tak łatwo zadowolić – kto inny wie o tym lepiej, niż ja? Ustawianie – to nigdy nie jest przyjemne. A Wam byłoby, gdyby ktoś ciągle Wam coś dusił, przekręcał, wciskał, przesuwał? I do tego ciągle narzekał, że ciągle coś nie tak? Prawdziwe pranie mózgu, ot co.

Ale trzeba przyznać, że tym razem nawet ja widzę, że nie będzie łatwo – ten WOŚP to orgia kolorów i kształtów, wszystko i wszyscy się ruszają, ciągle ktoś przesłania ścieżkę strzału, tysiące szczegółów, duża przestrzeń do ogarnięcia, a do tego te światła… Ciągle się zmieniają, wędrują po sali, pulsują, zmieniają kolory… Łatwo nie będzie, Moja Pani nawet nie zdaje sobie sprawy jakie ma szczęście, że tu z nią jestem – bo kto innym, jak nie ja, by sobie poradził w tak ekstremalnych warunkach?! Na szczęście ona też jest w miarę kompetentna, w końcu już od roku ją tresuję, a wierzcie mi, bywa uparta. Ooo, wreszcie, czuję że trafiła w optymalne nastawienie balansu bieli. Ale bo ja wiem czy priorytet przesłony tu się sprawdzi?! No zobaczymy…

Floryści dla WOŚP
Setki źródeł światła raziły mój obiektyw, usiłując oszukać moje algorytmy pomiaru światła, a trawa bezlitośnie go uderzała – ale ja dzielnie walczyłem!!!

Ruszamy do akcji!

Wkroczyliśmy do akcji! Co prawda włączyli więcej świateł, ludzi się namnożyło – skąd Was się tyle bierze?! – i wszyscy zaczęli jak na złość skakać i machać rękami (i czym jeszcze się da…), ale dajemy radę. Poszło pierwsze 5 zdjęć… O, wreszcie widzę kwiaty, wchodzą w  mój zasięg, dały na siebie czekać. Kwiaty, to lubię, przynajmniej mają tyle przyzwoitości by nie skakać, gdy je fotografuję. O rety, ale te skaczą… Musiały podłapać Waszą ludzką nieumiejętność zastygnięcia przed obiektywem – czy Wy zdajecie sobie sprawę, jakie to frustrujące?!

Namierzone! Piękne kolorowe bukiety! – Moja Pani przytomnie wciska spust, bo przecież ja sam nie mogę odwalić całej roboty – i…fiasko.  Już widzę, że zdjęcie będzie rozmazane. A niby jakie ma być, aż tak jasno to tu nie jest, dostosowuję czas ekspozycji najkrótszy jaki mogę, ale one nic, tylko się ruszają, a ta trawa to już w ogóle w miejscu wystać nie potrafi…

Podejście numer dwa – aż czuję przypływ adrenaliny, taaaaak, udało się, będzie ostre! Będzie ostre!!! O niech to procesor kopnie, beznadzieja, w ostatniej chwili ktoś – nie będę się wyrażał – zasłonił mi drogę strzału transparentem. Jak ja mam pracować w takich warunkach? Ale ja się nie poddam. W końcu jestem Olympus, i dumny z tego. Nie zawiodę!

Znowu się przyczajamy, ja i Moja Pani. Z reguły nie zwracam na nią większej uwagi, w końcu jest tylko dodatkiem do mnie, ale dzisiaj widzę, że też jej ciężko. To nie może być przyjemne, być tak zgniatanym przez tłum? Walczyć o każdy kawałek podłogi? Trzeba przyznać, że z poświęceniem próbuje się przedostać wszędzie tam, skąd będę miał najlepszą linię strzału – chyba ją będę musiał nawet pochwalić! Strzelamy po raz trzeci i…. niestety znowu klapa, w ostatniej chwili włączyli snop czerwonego światła, jak ja to miałem przewidzieć?! Niech im migawka sczeźnie… Ten WOŚP to prawdziwe wyzwanie.

Jeeeest! Udało się! Za czwartym podejściem, ale kto by tam liczył? W takich warunkach to i tak błyskawiczny sukces. Nooo, patrzę na zdjęcie, które właśnie zapisałem na swojej karcie, i że tak przyznam nieskromnie, wyszło niesamowicie. Te kolory, ta dynamika, ta ostrość! Od razu widać, że to ja je robiłem!

Ale nie ma czasu na moje skromne – i jakże zasłużone – zachwyty, bo polowanie trwa dalej…

Floryści dla WOŚP
Nade mną krążyły takie ogromne potwory, o 100 razy większe ode mnie – ale czy ja się uląkłem?! Nie!

Polowanie

Ufff, 3cia godzina polowania, na karcie mam już ponad 300 zdjęć, i przyznam szczerze, że już nie pamiętam kiedy wszystkie moje obwody zostały tak dogłębnie przećwiczone. Za pracę w tak ekstremalnych warunkach to chyba medal mi się należy, w końcu to praca z warunkach podwyższonego ryzyka! Ja tu odwalam całą czarną robotę, ale czy ktoś to doceni?! Nie! Znowu wszyscy będą chwalić tylko Moją Panią. Nie żebym się skarżył, co to, to nie. Ale od tych zmian temperatur i ciągłej pracy czuję już, jak słabnie moje baterioserce. Że już nie wspomnę, ile razy dostałem w obiektyw z trawy, ktoś mi stanął na linii strzału lub Moja Pani nie podniosła mnie dość wysoko nad to morze głów. Nie mogła ubrać chociażby butów na wyższym obcasie?! Nie żądam wiele, z 25 cm by wystarczyło.

Musiałem na chwilę stracić przytomność, bo nic nie pamiętam. Ale moje baterioserce znowu w pełni naładowane, więc dedukuję, że Moja Pani wykazała się wyjątkową przytomnością umysłu i w przerwie mi je doładowała. No dobra, przyznam, czasami się przydaje.

7ma godzina polowania, przyczailiśmy się na balkonie, nad tłumem, jest tu jeszcze goręcej, jeszcze tłoczniej. Już ponad 1000 zdjęć obciąża moją pamięć, jestem dumny z tej odpowiedzialności. O, widzę następną ofiarę – blond głowa, dwa bukiety w górze, jedziemy z serią zdjęć! No niech mi soczewka parą zajdzie, cóż ona wyrabia?! Drapie się po nosie, akurat teraz?! Przecież czysta linia strzału może zniknąć za kilka sekund…Uff, ręka opada, ale teraz odwraca głowę w drugą stronę. Zero instynktu Ci ludzie mają, kwiaty takich numerów przed obiektywem nie wykręcają. Niech mi Ojciec Olympus miłościwym będzie, czy ona właśnie ziewnęła?! Teraz?!

Znowu zmieniliśmy kąt polowania, powracamy do ofiary, na punkcie której Moja Pani wydaje się mieć lekką obsesję. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że w mojej pamięci jest już ponad 200 zdjęć tej nietypowej postaci w czerwonych spodniach i żółtej koszuli?! I ciągle jeszcze jej mało… Do tego wyczuwam tu jakieś skłonności sadystyczne względem mojej skromnej osoby, no bo dlaczego ona się ciągle upiera, żebyśmy fotografowali te miejsca, do których jest najtrudniejszy dostęp? Ludzkie fanaberie są niezgłębione, mówię Wam…

Jurek Owsiak kwiaty
Tego Pana ja i Moja Pani fotografowaliśmy najczęściej – na szczęście wokół niego prawie zawsze było mnóstwo pięknych kwiatów!

Misja zakończona sukcesem

10 godzin trwało to polowanie, 10 godzin walki z tłumem, ciężkim oświetleniem, ciągłym ruchem, zmianami temperatur i przeszkodami uporczywie zasłaniającymi linie strzału. To chyba musi być sprzeczne z jakimiś zasadami eksploatacji aparatów? Czemu ja nie należę do żadnego związku zawodowego?! No ale z drugiej strony muszę przyznać, że czuję sporą satysfakcję. Obok mojego baterioserca (pozostało już tylko 15% mocy!) bezpiecznie spoczywa karta z 1500 zdjęciami za WOŚP, i to takimi, że ho ho! W końcu ja to wiem najlepiej, bo sam je robiłem. Będzie niesamowita pamiątka tego dnia, którego pozytywną atmosferę i emocje wyczuł nawet mój mały procesorek. A i Moja Pani też się całkiem dobrze spisała pomagając mi – dalsze prace to już teraz jej zadanie, bo ja swoją misję na dzisiaj wykonałem. Czas wracać do mojego mięciutkiego, wygodnego pokrowca – zasłużyłem na odpoczynek! Aż do następnego razu…

O autorze

Agnieszka Zakrzewska

mistrz florystyki, fotograf, reporterka, specjalista ds. komunikacji wizualnej oraz magister stosunków międzynarodowych. Zarówno z pasji, wykształcenia jak i zawodu od ponad dekady związana z fotografią. fotoflorystyka.weebly.com